środa, 30 kwietnia 2014

1. Caffeine Fix


(Erin)

 Tak jak każdego innego ranka, musiałam zrobić sobie rozmowę motywującą przed pracą. 

Siedziałam w kabinie mojego czerwonego Chevrolet Pickup 1953 z parującym kubkiem kawy w dłoni, na moim parkingu przy Bieber International Corporation, mrucząc coś pod nosem jak szczery do Boga wariat. 

- Erin Christine Jones, masz szczęście mieć tę pracę. Więc co, jeśli twój szef jest sexy jak cholera i wyraźnie nie ma pojęcia, że ​​istniejesz? Ciesz się, że możesz pozwolić sobie na czynsz.  

To był ważny argument. Moje przyjaciółmi na całe życie, Morgana White i Rebekah Hill wybrały dość drogi dom. Byłabym szczęśliwa przeprowadzką na własną rękę, ale Morgan podjęła paktu (dokonanego po pięciu latach), żeby przenieść się wspólnie na poważnie. A kiedy Morgan wzięła coś na poważnie, poddanie się jej woli była najbezpieczniejszym rozwiązaniem. 

Wszystkie miałyśmy dwadzieścia lat, a gdy byłyśmy na ostatnim roku studiów, mojemu stopniowi biznesowemu przydzielono rok doświadczenia zawodowego między drugim, a ostatnim rokiem. Moje oceny były na tyle dobre, że wygrałam przeciętne stanowisko sekretarskie w BIC. Spędziłam dwa pierwsze miesiące doświadczenia w pracy jako trzecia osobista asystentka Justina Biebera. Biegałam do jego pralni chemicznej i po kawę, nie mając bezpośredniego kontaktu z szefem oprócz okazjonalnych, uprzejmych uśmiechów na korytarzach. 

Mimo, że może było to satysfakcjonujące dla kogoś innego, zwłaszcza biorąc pod uwagę hojny czek wynagrodzenia, mnie denerwowało to, że moje studia nie były wykorzystywane. Bieber International było w środku przenoszenia mocy: jego prezes, Jeremy Bieber, próbował zrezygnować i podzielić obowiązki między jego trzech synów, Justina, Jaxona i Jareda. Z każdym synem wdrażanie nowych strategii biznesowych, tasowanie personelu wokół i ogólnie doprowadzenie firmy do nowoczesnego życia. Wiedziałam, że mogę mieć większy wpływ niż robienie rano panu Bieberowi podwójnego espresso. 

Natomiast, rozbiłam każdy z pomysłów Grace Johnson, drugiej asystentki Justina. Była ignorowana, więc postanowiłam ignorować ją też. Wysłałam program, który filtruje wiadomości e-mail, kontakty i spotkania z wzrostu efektywności, bez jej zgody. 

Nie trzeba dodawać, że Grace wzięła autorstwo, ale kiedy wystąpił problem z komputerami, pierwsza asystentka Reian Stone zapytała Sabrinę o ponowne zainstalowanie programu, wtedy wszystko wyszło na jaw. To nie trwało długo kiedy Grace została zanegowana na dziesiątym piętrze, a Reian i ja zostałyśmy zespołem. 

Ona to pośrednik wszystkich osobistych kontaktów z Justinem, a ja spędzam czas na aktualizacji wszystkich systemów biznesowych, które wcześniej były na miejscu. Pod koniec następnego miesiąca, miałam zwiększoną produktywność w biurze o 45%, a Reian była w trzecim trymestrze ciąży i patrzyła na rozpoczęcie urlopu macierzyńskiego. 

Kiedy dowiedziałam się, że nie tylko ona zasugerowała Justinowi, że ja obejmę funkcje jako jego główna asystentka (bez mojej wiedzy) i "chętnie się zgodził", musiałam splunąć połowę kawy na moje biurko. 

A teraz, siedząc w moim samochodzie cztery miesiące po rozpoczęciu pracy w BIC, jeden miesiąc po uzyskaniu stanowiska osobistej asystentki Justina Biebera i dwie godziny po bujnym śnie, gdzie on przyczepiony mnie i planowany do podjęcia mojego dziewictwa. Wiedziałam, że jestem w tarapatach. 

Spędzałam każdy dzień na tęsknieniu za moim szefem, nie tylko dlatego, że był wspaniały, ale również dlatego, że był bardzo inteligentny. Mężczyzna miał dwadzieścia cztery lata, ukończył studia trzy lata wcześniej i jest więcej niż w stanie prowadzić wspólnie firmę mld dolarów - i od tego, co mogę powiedzieć, to jest także niezwykle uczciwy i miły. 

Ale moje żałosne zauroczenie było jeszcze gorsze, bo wyraźnie było niespełnione. Justin nigdy nie traktował mnie z czymś jednak z profesjonalną uprzejmością. Był uczciwym, ale wymagającym pracodawcą i choć zrobiłby wymaganą, małą rozmowę, on zawsze utrzymuje sprawy absolutnie związane z pracą. 

Moja poprzednia rozmowa motywująca o byciu szczęśliwym i posiadania pracy została zapomniana. Uderzyłam się w czoła o moją kierownicę z rozpaczy. To nie zrobiło nic, aby pomóc i chyba teraz jestem prawie pewna, że mam ból głowy. Najwyraźniej, nie mogłam zrobić nawet niepokoju prawidłowo. 

-Żałosne.- Mruknęłam do siebie, pocierając teraz moją bolącą głowę. I jakby udowodnić mój punkt widzenia, było pukanie z szacunkiem w moją szybę. 

-Panno Jones?- Aksamitny głos Justina Biebera zabrzmiał zaniepokojony, być może zastanawiał się, dlaczego jestem skulona jak idiotka.

Kolejny doskonały początek idealnego dnia. 

Wyprostowałam się, aby zobaczyć go ubranego w granatowy garnitur, białą koszulę, ciemnobrązowy krawat i z grzecznie zdziwionym wyrazem twarzy. 

I gorący jak piekło, nie zapomnij, przypomniałam sobie sarkastycznie. Jak mogłabym kiedykolwiek cholernie zapomnieć. Był pochylony przed jego srebrne Volvo, jego drogie teczki w ręku. Miejsce na parkingu miał obok mojego. 

Kolejny sposób, dlaczego Justin był idealnym pracodawcą- miał przydzielone parkowanie obok mojego i dozwolone korzystanie z jego prywatnej windy, dla mnie i mojej drugiej asystentki, oparty na logice, że spędziliśmy pół naszego czasu organizując swoje biuro w każdym razie. 

Szybko wzięłam moją kawę i torebkę w jedną rękę i sięgnęłam do klamki chcąc otworzyć drzwi. On zrobił to przede mną. Wzdrygnęłam się na dźwięk bolesnej korozji przy otwieraniu drzwi dla mnie, ale rzuciłam mu szybki uśmiech. 

-Dziękuję, panie Bieber.

Uśmiechnął się do mnie w jasnej odpowiedzi (chociaż, jak on potrafił być tak rześki o 6:45 rano, nie tylko ten jeden raz- ale każdego ranka-przerastało mnie) i poczekał na mnie żebym poprzedzić go do windy. Szliśmy z mocą miernika między nami i słychać było tylko dźwięk moich obcasów na betonie, aż dotarliśmy do windy. 

-Czy coś nie tak z głową?- Zapytał, jak wbił przycisk na najwyższe piętro i spojrzał na mnie łagodnie w lustrzanych drzwiach. 

To było, jak on zawsze patrzył na mnie- delikatnie, grzecznie i obojętnie. Nic dziwnego, że moja podświadomość wyczarowała zaborczego, dominującego Justina w moich snach- ponieważ pomysł, że patrzy na mnie z czymś innym w profesjonalnym dystansie w jego piwnych oczach będzie pieprzonym cudem. 

Zarumieniłam się, jak myślałam o moim śnie, wdzięczna, że myślał, że to w odpowiedzi na jego pytanie, a potem wyrzuciłam z siebie szybką odpowiedź.- Nie, nie, po prostu jestem taka zanim otrzymam fix kofeiny. 

-Hmm, przypuszczam, że są twardsze substancje uzależniające od ówczesnej kofeiny.- Odpowiedział w takim tonie kontemplacyjnym, że nie mogłam powstrzymać się dokonać innego dowcipu. 

-Jasne.- Zgodziłam się, jak wyszliśmy z windy.- To jest to, co mówi mi mój dealer. 

Głupota z mojego żartu mnie wewnętrznie skrzywiła, ale mogłabym przysiąc, że słyszałam jak parsknął w odpowiedzi za mną.






________________________________________________________________

Rozdział miałam dodać w piątek, ale nie mogłam się powstrzymać :D
Mam nadzieję, że nie ma błędów, bo tego nie lubię.
Cóż mogę powiedzieć, zakochałam się w tym opowiadaniu *.*

Miłego, długiego weekendu :)